Dlaczego Pustelnia 1
Dlaczego Pustelnia ...
Zapomniane źródło nie wysycha.
Tracą Ci, którzy gubią tęsknotę
W nadziei

W 1993 roku wśród grupy osób wywodzących się z różnych grup odnowy Kościoła zrodziło się pragnienie utworzenia Miejsca Ciszy i Modlitwy, w którym zostanie podjęta troska o wydobycie ze skarbca tradycji - mądrości i duchowego piękna pierwszych wieków Kościoła.

Dlaczego Ojcowie 2
Wciąż zadziwieni mądrością wieków ...
Zapomniane źródło nie wysycha. Tracą spragnieni fałszywych świateł
TRWALE

Od prawie 30 lat Ojcowie Pustyni stają więc przed nami, jako nauczyciele żywej wiary, ukochania Słowa Bożego i Eucharystii a także prostoty w życiu i w modlitwie.

Nowe 3
W odkrywaniu pięknego Kościoła ...
Zapomniane źródło nie wysycha.
Tracą Ci, którzy zobojętnieli na ciemność
w zaufaniu

Od 1 stycznia 2014 roku, wspólną decyzją Biskupów - Opolskiego i Gliwickiego, nasz Dom otrzymał nową nazwę Pustelni Eliasza i stał się Domem Formacyjnym diecezji opolskiej.

Zapraszamy 4
Nie chcemy zatrzymać
tylko dla siebie ...
Zapomniane źródło nie wysycha.
Tracą Ci, którzy szukają tylko dla siebie
RADOŚNIE

W tym co proponujemy, chcemy dzielić się z Wami naszym odkryciem - pięknem tradycji Kościoła i życiem w wierze z Chrystusem.
Serdecznie zapraszamy.

       Są takie przestrzenie życia, które wydają się ważne, do których odkrycia ciągle jesteśmy zapraszani. I nie jest to tylko jakieś ulotne odczucie czegoś nieuchwytnego. Raczej, z czasem świadomość ich istnienia staje się fundamentem mojego być. Jak niewidoczne w pierwszej chwili korzenie potężnego drzewa, bez których wszystko obumiera. Cząstkowe gdy dostrzegam je wybiórczo nie znaczą nic. Pozbierane razem, tworzą To co wolno mi nazwać Świadomością Istnienia, Świadomością Życia w obfitości, drogocenną perłą, dla której warto sprzedać wszystko. Dlaczego?


Gdyż pozwala bardziej świadomie, chłonąć to życie, które mamy w sobie już teraz i pozwala tęsknić ku pełni życia, która nadchodzi. Wydaje się, że często ludzie uwikłani w iluzje życia, żyją znudzeniami na tyle mocno, że ich życie bardziej staje się wegetacją, uwarunkowaną
zewnętrznymi czynnikami, niż świadomym istnieniem.


Pustynia ma w sobie tę zdolność, że niezwykle szybko wyostrza smak życia. Smak ów, jeżeli ponadto podparty jest we mnie tęsknotą ku prawdzie - po co istnieję i po co żyję przynosi odpowiedź. Zaskakującą. Prawdę o mnie samym. Odpowiedzi zastępczych może być
mnóstwo, lecz moment kiedy dozwalam, aby odpowiedź nadeszła, otwiera przede mną nowe przestrzenie życia. Zachwyt nad czymś co mamy, na co dzień. Świadomość niezwyczajności istnienia. Niezwyczajności w tym wszystkim, co we mnie jest tak bardzo zwykłe.
Wciąż przecież największym cudem dzieła stwórczego jesteśmy my, ludzie. I nie ma w tym choćby cienia megalomani. Jak często, w wielkim zadziwieniu zapatrzeni jesteśmy, w tak bardzo ulotne błyskotki świata, a gdzieś po drodze przestaliśmy się zachwycać swoim
własnym istnieniem. A przecież jesteśmy cudem. Cudem dzieła Stwórczego. Bezwzględnie od momentu poczęcia. A z wiary, jeszcze wcześniej. Od wpisania w zamysł Stwórcy wyrażony w Eonie.

Pustynia daje na nowo szansę. Zachwytu. Odkrycia niezwyczajności życia, które mam w sobie. Życia, które nie jest chaosem, nie jest  przypadkiem, które jest celowym pragnieniem miłości Boga względem mnie. To On wybrał mnie przed założeniem świata. W miłości, gdyż
znał mnie po imieniu. To zawsze jest punkt wyjścia ku zadziwieniu.

Ktoś mógby powiedzieć - chybiona celowość Bożego działania - ten cud natury, jakim jestem, przecież z każdą mijającą chwilą niszczeje, z każdym rokiem staje się coraz słabszy, coraz brzydszy, coraz mniej aktywny... lecz właśnie wyjście na pustynię, pomimo przeobrażeń, które w sobie noszę, pozwala odnaleźć wokół przestrzeń, która ma barwę nieskończoności. Przestrzeń życia. To waśnie pustynia, pozwala zobaczyć, jak mocno brzmią słowa Chrystusa mówiące, że tak naprawdę, wszystko co wokół mnie, to jedynie przedsmak tego co nas czeka. Jesteśmy dla siebie jak zwiastun filmowy życia które nas czeka, świata, który nadchodzi.

Aby zobaczyć potrzeba przestrzeni.
Trudne do pojęcia jest dziś w chrześcijaństwie, że tak niewielu uczniów Chrystusa, podejmujących konkretny trud życia w wierze, jest zdolnych odnaleźć w sobie odpowiedź - Jak brzmi dla mnie Dobra Nowina? A przecież - ofrzymałem życie w obfitości, które się nie kończy, ponieważ rozpoznałem i przyjałem Jezusa Chrystusa a On mnie zbawia. A to znaczy, że tak naprawdę dopiero zaczynam żyć. Z tym przychodzi Chrystus.

Żyjemy w kręgu cywilizacji, która, kulturowo pokonała lęk przed nicością przed niebytem. Lęk, tak mocno przecież zakorzeniony w kulturach i ludach przedchrześcijańskich. Lecz to, co przez wieki było siłą naszej cywilizacji, teraz staje sie jej słabością. Nieustannie czujemy
na sobie oddech przeciwnika, starającego się wykrzyczeć wszelkimi możliwymi środkami, że życie to śmierć. No future.

I niestety, tak wielu daje się zwieść.

Chrystus obdarowuje, w szokujący sposób, Dobrą Nowiną, która aż dźwięczy radością prawdy. Żyje życiem, które nie ma końca. A to, co przeżywam jako moje teraz, to tak naprawdę, dopiero preludium tego co nastąpi. I to jest Dobra Nowina, która rozbija fundamenty starych cywilizacji. Niezniszczalna i wciąż żywa. Nie cudowne rozmnożenie chleba, nie chodzenie po wodzie, nie ,nadstaw drugi policzek'". To wszystko jest ważne, lecznie najważniejsze.

Najważniejsze jest - Jezus Chrystus mnie zbawia i Jego mocą mam życie w obfitości.